poniedziałek, 6 lutego 2017

Wietnam - dzień węża

Wstaliśmy troszkę późno, chyba jet lag dał o sobie znać. Odliczając godzinną przerwę na hotelowe śniadanie przespaliśmy łącznie 12 godzin, mimo to mógłbym spać jeszcze dużo dłużej.

Późna pora sprawiła że zrezygnowaliśmy z planowanego porannego zwiedzania i udaliśmy bezpośrednio do dzielnicy Le Mat, znanej z serwowania węży i leżącej nieco na uboczu. Wyrwaliśmy się więc z zatłoczonego białymi turystami centrum i zaznaliśmy nieco bardziej spokojniejszej i tubylczej części Hanoi.

 



Po krótkim spacerze udało znaleźć się to czego szukaliśmy - miejsca gdzie można zjeść węża. Nie napiszę że knajpy czy restauracji, bo była to bardziej przydomowa garkuchnia, prowadzona rodzinnie w ramach dodatkowego zarobku. Węże przyrządzali z naturalnością z jaką u nas rozbija się schabowego. Prawdopodobnie byliśmy też jedynymi gośćmi tego dnia, a może i w całym tygodniu.




Przygoda jest bardzo ciekawa, bo uczestniczy się w całym obrzędzie tworzenia dania. Tak więc najpierw pan pokazuje węże, można je dotknąć, owinąć wokół szyi, pogłaskać, czy co tam się chce. Następnie na naszych oczach gospodarz rozpoczyna proces zabijania, najpierw węża lekko nacina i odsącza do szklanki wężową krew. Potem odkraja serce i jeszcze bijące dodaje do środka. Tak przyrządzony nektar należy wypić jednym haustem ze smakiem i na zdrowie. Co ciekawe wąż nadal żyje albo przynajmniej sprawia takie wrażenie. Później jeszcze obieranie ze skóry, a na koniec dekapitacja i wysłanie odwłoka (o dziwo, nadal się ruszającego) do kuchni, gdzie gospodyni przyrządzi kilka różnych dań. 






Dania były różnorodne, począwszy do wężowych zup i wywarów, przez ryż z wężową skórą, węża z warzywami na ostro i na wężowych sajgonkach kończąc. Dodatkowo pan ciągle serwował nam jakieś swoje specjały, z nalewką z kobry na czele. 








Generalnie było więc dość miło. Dostaliśmy nawet na odchodne trochę nalewki do plastikowej butelki, na potem. Niestety do Polski nie dojedzie, bo już się skończyła :( 

PS Wąż smakuje jak, hmm, coś pomiędzy krewetką a wieprzowiną... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz